czwartek, 24 marca 2016

Od Gregory'ego - historia

Od małego uczono mnie na łowcę. Cała moja rodzina parała się tym zawodem od wielu lat, więc dlaczego miałbym być gorszy..? Szczególnie że wszyscy pokładali we mnie wielkie nadzieje, związane z faktem że moimi rodzicami byli wilkołak i anioł, a ja sam przeżyłem pierwsze lata życia. Byłem Alfą, jak to nazywają i rzeczywiście dorastałem w zupełnie inny sposób niż inne młode wilkołaki. Zwykle zmieniasz się w wilka po raz pierwszy w wieku dwunastu lat, a ja swoją pierwszą przemianę przeżyłem w wieku siedmiu lat. Moja wilcza forma jest większa niż wilcze formy normalnych wilkołaków, a jeszcze do tego wszystkiego dochodziła niesamowita siła fizyczna pozwalająca mi wyrywać dorosłe drzewa z korzeniami. Oczywiście jak ta siła się ujawniła, nie była aż tak wielka jak teraz - wtedy w czasie zwyczajowego treningu wściekłem się na starszego kolegę, który naśmiewał się z mojego brata. Złapałem za najbliższą rzecz (którą były drzwi do sali) i rzuciłem nią w owego kolegę.W wieku dziesięciu lat poddano mnie testowi na typ mojej magii, dzięki czemu łatwiej było mi opracować sposób walki z jej użyciem - w formie wiążącej i tnącej czarnej  masy, której najczęściej używałem przeciwko bardzo silnym przeciwnikom, lub gdy straciłem nad sobą panowanie... czyli często.Pełen trening ukończyłem w wieku dwudziestu lat - to wtedy głowa zakonu wysłała mnie na misję szpiegowską do szkoły przeznaczonej dla przedstawicieli mrocznych ras w tym wilkołakówUdałem się tam pod prawdziwym nazwiskiem, ale ze sfałszowanymi papierami, w których napisano że  moja matka jest człowiekiem. Pierwszy rok minął mi na obserwacjach i dokładnych analizach uczniów i nauczycieli oraz na przeszukiwaniu biblioteki w celu znalezienia jakichś istotnych informacji, o których w zakonie nie mieliśmy pojęcia. Szczególnie dużą wagę przywiązywałem do poznania sekretów wampirów, które były głównym celem eksterminacji, a o których wiedzieliśmy najmniej. Nie wszystkie giną wystawione na słońce, srebro je pali, a ogień wykańcza na dobre. Wiedzieliśmy, że wszystkie legendy związane z metodami łowców były niesprawdzone... w końcu woda święcona, krzyże i święte obrazki nic krwiopijcom nie robiły - najwyżej wywoływały histeryczny śmiech i kulę ognia w tyłku eksperymentatora.Wszystko by szło po maśle gdyby nie fakt, że w połowie drugiego roku do akademii zaczęła chodzić pewna cholernie dobrze znana wampirka, A do tego jeszcze używała nazwiska swojego przybranego ojca! To oczywiste, że od razu wiedziałem kim była, ale musiałem zachować pozory, chociaż byłem świadomy, że była bliska przejrzenia mnie.Jaką strategię mogłem obrać by ochronić się przed wykryciem przez cholerny radar (bo jak inaczej nazwać kogoś, kto potrafi wyczuć łowcę na kilometr? Nawet wiedziała że jestem Alfą!)..?Wtedy też cała szkoła wybrała się na lekcje w terenie i zostaliśmy zaatakowani przez moich ziomków. Musiałem podjąć decyzję i chociaż zabiłem tych młodzików, nie żałowałem, bo wszystkie wątpliwości ze strony Natashy rozwiały się całkowicie. A ja głupia myślałam, że to łowca... usłyszałem jak to mruczy i w końcu mogłem odetchnąć i wrócić do pracy.Z tym, że to nie było takie proste. Coraz częściej na siebie wpadaliśmy zarówno w szkole jak i poza nią i tak wyszło, że zaczęliśmy ze sobą spędzać coraz więcej czasu. Zwykle rozmawialiśmy o błahostkach, jednak któregoś dnia, na moją prośbę, Natasha zdradziła mi kilka sekretów wampirów, z których najbardziej wstrząsnął mną ten o wampirzej więzi. Dwukrotnie potężniejsza magia i zwiększona siła fizyczna, a do tego groźba śmierci jednej części więzi wraz z drugą. - tego łowcy nigdy nie wiedzieli.W zamian przyznałem, że moją matką jest anioł, na co Natasha zareagowała z takim entuzjazmem, że nie mogłem powstrzymać uśmiechu cisnącego mi się na usta...
Była piękna, mądra, urocza, na każdym kroku napawała mnie radością i mi ufała... jak mogłem się w niej nie zakochać..?
Ale wtedy szkołę zaatakował specjalistyczny oddział łowców, poinformowany przez nowego szpiega, że do szkoły chodzi Volkov i trzeba ją schwytać, zanim wyśpiewa nauczycielom sposoby walki z łowcami.
Wiedziałem co ją czeka w lochach siedziby zakonu i wiedziałem, że nie dam rady pokonać doświadczonych Specjalistów, więc postanowiłem uratować ją przynajmniej w ten sposób... ale ten irytujący kobieciarz, Christopher, ją uratował (i chociaż cieszyło mnie niezmiernie że przeżyła, nie byłem sobie w stanie wybaczyć moich działań). Miłość prowadzi do głupoty - tak niektórzy mówią i wiedziałem, że mają rację.
Nigdy nie zdradzaj osoby, którą kochasz, bo potem będziesz cierpiał katusze.
I nic nie pomoże,
                           tak jak nie pomógł mój awans na zastępcę głowy zakonu...

Ilość wyrazów: 710

Zdobyte punkty: 50

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz