- Nie nienawidzę cię... - odpowiedziałam, jednocześnie sięgając do zamka jego kurtki, żeby pomóc mu ją zdjąć - tylko...
Westchnęłam.
- Tylko co?
Pokręciłam głową, chwytając Chrisa za nadgarstek i pociągnęłam go w stronę salonu. Swoją drogą... fajnie że te wszystkie przydupasy pozwoliły nam mieszkać samym. Gdyby było inaczej, pewnie teraz pokojówki by mdlały, czy coś...
- Tylko nie jestem przekonana co do tej więzi... - kontynuowałam, sadzając go na kanapie, po czym ruszyłam do kuchni po potrzebne mi rzeczy. Po kilku minutach przetrząsania szafek, szłam już spowrotem do salonu z miską napełnioną ciepłą wodą, puszystym ręcznikiem, nożyczkami i moją rozbudowaną wersją podręcznej apteczki.
Postawiłam te wszystkie rzeczy na stoliku do kawy i zabrałam się za rozcinanie nożyczkami koszulę Christophera. Rana usytuowana tuż pod jego lewym obojczykiem była niezbyt szeroka i krwawiła słabo - pewnie dzięki zaklęciu uzdrawiającemu.
- Co masz na myśli..? - mężczyzna wrócił do tematu, kiedy sięgnęłam po miskę z wodą i ręcznik dla przemycia rany.
- Nie czuliśmy żadnego mrowienia, nagłego uderzenia mocy i tak dalej, - Chris podskoczył, gdy dotknęłam ręcznikiem rany - sorry...
- Nie szkodzi. - zacisnął usta w bladą linię.
- Żadne z nas nie jest też silniejsze pod żadnym względem, prawda..? - kontynuowałam, żeby odciągnąć jego uwagę od bólu.
- ...
- Masz rację. - westchnął, kiedy zabrałam się za oczyszczanie skóry dookoła rany.
- Jesteś dla mnie jak przyjaciel. - dodałam - Ale chociaż spędziliśmy ze sobą tyle czasu... nie jestem w stanie cię pokochać jako... - poczułam jak moje policzki robią się gorące - przyszłego męża.
Chris uśmiechnął się lekko, ale był na tyle mądry, żeby nie skomentować, bo jeśliby mnie wkurzył, sprawiłabym że by go to zabolało bardziej.
- Poza tym lepiej by było, jakbyś znalazł sobie kogoś bardziej odpowiedniego. - westchnęłam.
Chris? Nikita?
Ilość słów: 296
Zdobyte punkty: 20
Westchnęłam.
- Tylko co?
Pokręciłam głową, chwytając Chrisa za nadgarstek i pociągnęłam go w stronę salonu. Swoją drogą... fajnie że te wszystkie przydupasy pozwoliły nam mieszkać samym. Gdyby było inaczej, pewnie teraz pokojówki by mdlały, czy coś...
- Tylko nie jestem przekonana co do tej więzi... - kontynuowałam, sadzając go na kanapie, po czym ruszyłam do kuchni po potrzebne mi rzeczy. Po kilku minutach przetrząsania szafek, szłam już spowrotem do salonu z miską napełnioną ciepłą wodą, puszystym ręcznikiem, nożyczkami i moją rozbudowaną wersją podręcznej apteczki.
Postawiłam te wszystkie rzeczy na stoliku do kawy i zabrałam się za rozcinanie nożyczkami koszulę Christophera. Rana usytuowana tuż pod jego lewym obojczykiem była niezbyt szeroka i krwawiła słabo - pewnie dzięki zaklęciu uzdrawiającemu.
- Co masz na myśli..? - mężczyzna wrócił do tematu, kiedy sięgnęłam po miskę z wodą i ręcznik dla przemycia rany.
- Nie czuliśmy żadnego mrowienia, nagłego uderzenia mocy i tak dalej, - Chris podskoczył, gdy dotknęłam ręcznikiem rany - sorry...
- Nie szkodzi. - zacisnął usta w bladą linię.
- Żadne z nas nie jest też silniejsze pod żadnym względem, prawda..? - kontynuowałam, żeby odciągnąć jego uwagę od bólu.
- ...
- Masz rację. - westchnął, kiedy zabrałam się za oczyszczanie skóry dookoła rany.
- Jesteś dla mnie jak przyjaciel. - dodałam - Ale chociaż spędziliśmy ze sobą tyle czasu... nie jestem w stanie cię pokochać jako... - poczułam jak moje policzki robią się gorące - przyszłego męża.
Chris uśmiechnął się lekko, ale był na tyle mądry, żeby nie skomentować, bo jeśliby mnie wkurzył, sprawiłabym że by go to zabolało bardziej.
- Poza tym lepiej by było, jakbyś znalazł sobie kogoś bardziej odpowiedniego. - westchnęłam.
Chris? Nikita?
Ilość słów: 296
Zdobyte punkty: 20
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz